Przygoda z gołębiami

Dziś pojechaliśmy z Mężem do parku
pokarmić kaczki.
Jak to przy karmieniu kaczek,
zleciały się też gołębie.
Ja przyznam się szczerze boję się gołębi,
ale mój Mąż lubi je karmić.
I się zaczęło.
Gołębie zleciały się do nas jakby
z tydzień nie jadły,
a mój Mąż karmij je z ręki.
Znalazł się nawet odważny,
który wskoczył na dłoń mojego P.
i tam sobie się posilał.
(właśnie to widzicie na zdjęciach)
Żałuję, że wcześniej nie wyciągnęłam komórki,
bo właśnie wtedy podleciał drugi gołąb i zaczęły się bić
na Mężowej dłoni:P
Wyglądało to komicznie,
przynajmniej dla mnie bo mój Luby szybko zaczął machać ręką.
Przecież nie chciał by się "na nim" podziobały.
Ale potem mu było do śmiechu jak gołąb wyczaił chleb u mnie
i chciał sobie "u mnie" zrobic "restaurację".
Ruszałam się szybciej niz Wam się wydaje.
Po "karmieniu", kupiliśmy jeszcze kilka
pocztówek do wysłania i P. obdarował mnie moimi ulubionymi
konwaliami:)
Tak właśnie wygladał mój sobotni poranek,
a Wasz?
Zostaw swój Komentarz